Nie miałem zbyt wielkich oczekiwań przed seansem i muszę powiedzieć, że film zaskoczył mnie pozytywnie. Nie chodzi tu jednak o historię, którą pokazuje, a o sposób w jaki to robi. Efekty specjalne i zwroty akcji przyprawiały... o śmiech. Były tak żałosne, że aż śmieszne. Największego bólu brzucha dostarczyły mi jednak interpretacja husarii, a także "pomysłowość" obrońców jednego z obleganych grodów i głupota oblegających. Cóż, z punktu widzenia batalistyki ten film leży w zasadzie na każdym polu.

Co do samej historii, to uczyć się z niej z "1612" raczej się nie da (tak samo zresztą jak z Sienkiewicza, choć wydaje mi się, że u Pana Henryka - który zresztą podobno wzorował się na Rosjaninie - jednak było trochę mniej bajania). Niby są jakieś wstawki nawiązujące do prawdziwej historii, ale bardzo wybiórcze i niepozwalające zrozumieć skąd taki, a nie inny rozwój wypadków.

Czy zaś film jest antypolski? Jest. Choć trzeba zdać sobie sprawę z tego, że to co dla nas było zwycięstwem (a raczej niewykorzystaną szansą na wielkie zwycięstwo) dla Rosji było katastrofą. Oczywiście filmowi brak balansu, Polaków przedstawia się bowiem tylko i wyłącznie w złym świetle. Ale... film jest zrobiony na tyle kiepsko, propaganda jest widoczna gołym okiem, a historia ta miała miejsce tak dawno (dawniej niż Potop, a my jakoś obecnie wielkiej urazy do Szwedów za kompletne zdemolowanie nam kraju nie żywimy), że raczej normalna osoba powinna sprawę zlać. I wiele Rosjan z tego co wiem tak zrobiło. Oczywiście pralnia mózgu działa i pewnie niektórym film obrzydził Polskę, ale skoro podatni byli onina taką tandetę, to raczej i tak dla nich nadziei nie było.

Podsumowując - film jest kiepski. I to nawet patrząc na niego bez kontekstu stosunków polsko-rosyjskich. Nie dałem mu jednak 2, czy 3, bo autentycznie mnie rozśmieszył. Ta kiepskość była na tyle śmieszna, że seans nawet mi się nie dłużył :)