Niech mi fani pana Michała wybaczą, ale za takowego właśnie go uważam. Tak sztucznej
gry aktorskiej nie widziałem nigdy w życiu - wliczając w to najbardziej niskobudżetowe
indyjskie produkcje, ba! Wliczając w to teatrzyki szkolne zapamiętane z pierwszej klasy
podstawowej.
Pan Żebrowski w każdej swojej roli na samym początku przybiera minę osobnika z ciężkim
zatwardzeniem i nie zmienia jej aż do końca filmu. Beznadziejne kreacje we "Wiedźminie"
czy "Kto nigdy nie żył" mówią same za siebie. W miarę znośny był jeszcze w roli Tadeusza
Soplicy, który całą swoją osobowością wywoływał kloaczne skojarzenia (niekoniecznie z
zatwardzeniem, ale to gówno, i to gówno, wielka mi różnica).
Dno, dno, dno. Takie jest moje zdanie.